Prolog

Opublikowany 2014/02/23

Zapach krwi , widok zwłok gnijących w słońcu, dźwięk rozrywania ciała przez padlinożerców – to jedyne, co pamiętam. Mojemu życiu zawsze towarzyszyła śmierć. Widziałem ją na każdym kroku, kiedy wczoraj szukałem jedzenia w zwłokach prawie zabił mnie jeszcze żyjący samuraj, lecz gdy zobaczył, że jestem człowiekiem uśmiechnął się do mnie i zginął z powodu ran.Wziąłem od niego trochę onigiri i jego sztylet chciałem wziąć katane, ale była za ciężka. Szedłem wąską dróżką przez las nie jadłem nic od wczoraj.Mój żołądek zaczął się domagać o kolejną dawkę jedzenia niestety wczoraj nie miałem czasu na poszukanie czegoś więcej gdyż zjawili się amanto.Gdyby nie moja szybka reakcja już byłbym martwy.Szedłem wolno mozolnie ruszając nogami.Od jakiegoś czasu zastanawiałem się jak wyglądałobym moje życie gdyby nie było wojny.Mojej rodziny nie pamiętam w ogóle.Zapewne mnie porzucili przez te głupie przemyślenia prawie zapomniałem o czujności, ale ze mnie idiota!.Z politowaniem przejechałem sobie ręką po twarzy, nagle usłyszałem dźwięk łamanych gałęzi odwróciłem się i oniemiałem z przerażenia przede mną stała duża grupa amanto.Gdy mnie ujrzeli zaśmiali się szyderczo.Psy chodzące na dwóch nogach pomyślałem.Jeden z nich podszedł do mnie i spytał; 

-, Co tutaj robisz dziecko? Chcesz umrzeć?

Przeanalizowałem wszystkie możliwe wyjścia z tej nieciekawej sytuacji, ale jedyną moja szansą była ucieczka a na tą nie mam siły.Moje ciało jest wyczerpane …, to koniec zabiją mnie.Może nawet lepiej?.Nie posiadam nic ani domu, rodziny, przyjaciół moja egzystencja jest bezsensowna.

Wyjąłem sztylet i dźgnąłem go w tętnicę szyjną amanto krzyknął z bólu.Skoro umrę to przynajmniej zabiorę ze sobą te głupie psy!.Z okrzykiem rzuciłem się na zszokowanych kosmitów.Musieli być zdziwieni faktem, że dziecko zabiło ich towarzysza gdyż zareagowali dopiero, gdy zabiłem drugiego z nich.Okrążyli mnie i wyjęli broń szli na mnie równocześnie z wyciągniętymi mieczami.Uśmiechnąłem się poczułem ból i ujrzałem pustkę.

Amanto leżeli na ziemi martwi nad ich ciałami stał samuraj z zakrwawionym mieczem.Spojrzał na nieprzytomnego chłopaka.Podszedł do niego i szybkim ruchem umiejscowił go sobie na plecach.Spojrzał jeszcze raz na chłopca i opuścił miejsce potyczki.Biegł przez trzy godzinny w końcu znalazł wygodne miejsce na noleg, mała jaskinia idealnie do ich celów.Z swojej podręcznej torby wyjął zniszczony koc i położył na nim chłopaka.Sam usiadł przy ścianie i zaczął czuwać.

Obudziłem się w jakiejś jaskini koło mnie siedział jakiś mężczyzna prawdopodobnie spał.Wstałem z zamiarem zabicia go, lecz gdy tylko się podniosłem z powrotem upadłem na ziemie.Krzyknąłem z bólu.Samuraj wstał i podszedł do mnie.

- Nie powinieneś wstawać.Jesli będziesz wykonywał gwałtowne ruch twoje ranny otworzą się.Jestem Akashi Minamoto a ty jak się nazywasz?

Spojrzałem na niego podejrzliwie, co jeśli to jest szpieg amanto i tylko się ze mną bawi?.Bedę udawać, że mu ufam.

- Gintoki Sakata..

- Gintoki?.Ciekawe imię. A więc Gin, co tam robiłeś?

- Przechodziłem i te psy mnie zaczepiły.

Spojrzał na mnie i powtórzył;

- Nie pytałem o tamto miejsce, dlaczego jesteś na terenie działań wojennych?.Gdzie twoi rodzice?.

Wyczekiwał odpowiedzi, lecz nie mógł ich dostać ode mnie gdyż te pytania zadaje sobie codziennie.

- Jestem po prostu sierotą.

- Rozumiem. Zawrzemy umowę dobrze?.Ja pomogę ci dostać się do bezpieczniejszego miejsca a ty będziesz uważać na ranny.Wiem, że mi nie ufasz, ale wiedz, że nie miałbym żadnego pożytku z twojej śmierci.To jak będzie?.

- Zgadzam się.

- Doskonale, ale zanim wyruszymy musimy coś zjeść.

Prolog na pewno nie wyszedł zbyt dobry, ale naprawdę się starałam ;p.

Następna notka w sobotę ;)

Pozdrawiam

Kuro Kitsune